Co robić, żeby dzieci jadły

Nic nie cieszy rodzica tak bardzo, jak zjedzony przez dziecko posiłek. Nic tak bardzo nie doprowadza do rozpaczy, jak dziecko, które odmawia zjedzenia posiłku, na którego przygotowanie poświęciliśmy mnóstwo czasu. Ktoś kto tego nie doświadczył na pewno myśli, że to dziwne, bo przecież jeszcze żadne zdrowe dziecko celowo się nie zagłodziło…  Ja sama nie ukrywam, że z żywieniem dzieci zmagam się od kiedy tylko pojawiły się w moim świecie. Jednak jako mama z prawie 10 letnim stażem, chciałabym podzielić się z Państem kilkoma przemyśleniami:

1. Preferencje smaku dzieci nieustannie się zmieniają. Często słyszę jak rodzic mówi: „Moje dziecko tego nie je”. To błąd. Po pierwsze utwierdzamy dziecko w błędnym przekonaniu, po drugie to, że dzisiaj dziecko czegoś nie lubi, nie oznacza, że jutro nie zje tego ze smakiem. W naszym domu zdażyło się to wielokrotnie! Nie przypominajcie dzieciom czego nie lubią, a na pewno was nieraz zaskoczą.

2. Dzieci mają bardzo wrażliwe kubki smakowe, co oznacza, że czują smak o wiele razy bardziej intensywnie od dorosłych. Nie dziwmy się więc, że nie lubią przypraw, dojrzałych serów i oliwek. Muszą do tego dorosnąć. A tym czasem cieszmy się tym, że dzieci doskonale wyczuwają słodki smak warzyw i owoców.

3. Cukier… No cóż, zmęczona już jestem powtarzaniem jak bardzo szkodzi on dzieciom. Ale pomijając już oczywiste względy zdrowotne, nie można się dziwić, że dziecko nie zjadło obiadu, jeśli godzinę wcześniej daliśmy mu słodkiego gofra.

4. Oczekiwanie na posiłek to najlepszy czas na zachęcenie dzieci do poznania nowych smaków. U nas taki moment najłatwiej uchwycić z rana lub kiedy głodne dzieci wracają do domu. Właśnie wtedy, jako czekadełko, na stole pojawia się najładniejszy półmisek ze świeżymi warzywami i owocami.  Magia sprawia, że znikają.

5. Zasada do 7 razy sztuka… Dużo, ale tyle razy trzeba, żeby dziecko poznało nowy smak. Amerykańska Szefowa kuchni, która poświęciła karierę zdobywania gwiazdek Michelin na rzecz karmienia dzieci w szkołach, uważa, że tyle właśnie razy musiała podać dzieciom nowy składnik, zanim zaczynały go jeść.
Inne badania mówią też, że jeśli dziecko nie poznało jakiegoś smaku do 2 roku życia, zaczyna ten smak traktować jak truciznę – co jest logiczne – żeby się nie zatruć. Nie poddajmy się więc!

6. Kolejne badanie przeprowadzone w USA udowodniło teorię względności, co do tego co dzieciom smakuje. Wybór dziecka zależy od tego jakie są opcje i alternatywy. I tak na przykład, zgodnie z teorią, jeśli damy dziecku do wyboru marchewkę i szpinak – większość wybierze marchewkę. Jeśli natomiast szpinak położymy koło miseczki oliwek, dzieci powiedzą, że szpinak jest pyszny 🙂

7. Dzieci lubią decydować za siebie i zjedzą więcej, jeśli pozwolimy im samodzielnie nałożyć na talerz wybrane potrawy. Obiad serwowany na półmiskach zawsze znika lepiej.

8. Dzieci chętniej próbują potraw, które same przyrządziły. Nauczmy dzieci zrobić jajecznicę, czy sporządzić koktajl owocowy. Czasami wystarczy też pozwolić dzieciom puścić wodze wyobraźni i pozwolić pobawić się w ozdabianie talerzy. „Ozdoby” zawsze znikają pierwsze, wspólne gotowanie jest mega frajdą!

22 październik, 2018|Uncategorized|0 komentarzy|

Sezon na dynię

Przytokowych dyń w Oficynie szybko nie zabraknie, a nas to niezmiernie cieszy! Ciasto dyniowe z przyprawami korzennymi, które Daria upiekła w ubiegłym tygodniu było tak obłędne, że na pewno trafi do stałego repertuaru naszych słodkości (w tym tygodniu będzie miało formę muffinów, więc jeśli na nie Państwo traficie to trzeba spróbować).
A dla tych, którzy wolą sami w domu coś upichcić, załączam poniższą ściągawkę, aby łatwiej było się odnaleźć wśród wszystkich odmian, które uprawiamy w Przytokach.  

Winter Luxury – dynie tej odmiany są pokryte charakterystyczną jasnym pancerzem, choć przekrojenie ich nie sprawia większego problemu.  Są uważane za jedne z najsłodszych odmian kulinarnych, świetne do pieczenia na krem! Przechowują się dość dobrze.

Winter Sweet – dynie mają szaro-siną skórkę, choć ich miąższ jest intensywnie pomarańczowy. Doskonale nadają się do długiego przechowywania –  niektórzy twierdzą, że jej smak z każdym miesiącem nabiera jeszcze więcej głębi. Jej skórka jest dość twarda, lecz jej smak wynagrodzi trdud krojenia.

New England Pie – najbardziej klasyczna dynia w naszym repertuarze. Jej miąższ, jak sama nazwa wskazuje, świetnie nadaje się do pieczenia ciast, a to dzięki temu, że zawiera mało wody i ma aksamitnie gładką strukturę. Dobrze się przechowuje.

Long Pie Pumpkin – ich kształt przypomina przerośniętą cukinię, jednak to dawna odmiana dyni uprawiana już od wieków przez Indian w Ameryce Północnej. Uważana za najlepszą odmianę do wypieków. Wybarwia się w pełni na pomarańczowo dopiero podczas przechowywania.

Red Kuri – odmiana z rodziny Hokkaido – każdy leniwy kucharz uwielbia ją za to, że nie trzeba jej obierać 🙂 ale to oczywiście nie jest jedyna zaleta tej odmiany. Jej gładki miąższ świetnie sprawdzi się w zupach, curry.

Black forest- odmiana z rodziny kabocha. Dynia zaskakuje swoim intensywnym kolorem miąższu, który jest raczej mało wodnisty i intensywny w smaku. Doskonale się przechowuje – można ozdobić nią dom, a zjeść po wielu miesiącach!

Black Futsu  – odmiana japońska, ceniona za walory smakowe. Na surowo smakuje owocowo i soczyście, natomiast po upieczeniu jest słodka i maślana. Raczej niewielkich rozmiarów. Dojrzewa podczas przechowywania, jej skórka będzie ciemnieć. Doskonała do piklowania.

15 październik, 2018|Uncategorized|0 komentarzy|